poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Przyjaciel z kosmosu - ALF

Po krótce udało mi się w ostatnich postach opisać nasze wymagania, które postawiliśmy przyszłemu domowi naszych marzeń: piwnica a w niej garaż, powierzchnia do 100m2, dodatkowy pokój na parterze, ustawne pomieszczenia, kuchnia ulokowana od frontu domu (działka z wejściem od wschodu), 3 pokoje i łazienka na poddaszu, dach dwuspadowy oraz przede wszystkim ładna bryła budynku. Przyszła zatem pora na wyłonienie naszego zwycięzcy - oto przed państwem nasz wymarzony projekt domu ALF z pracowni Studio Atrium.


Czyż nie jest piękny? Jesteśmy z żoną zachwyceni podjętym przez nas wyborem. Ciekawa, nie nudna przede wszystkim elewacja, z naszymi ulubionymi drewnianymi elementami, prosta bryła bez jakichś przekombinowanych elementów, lukarn - które jak wiadomo generują dodatkowe koszty budowy. Następnym razem napiszę więcej o ewentualnych drobnych zmianach w projekcie, nad którymi zastanawialiśmy się wraz z małżonką.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Poddasze

Przyszedł wreszcie czas na wymarzone poddasze w naszym domku marzeń :)
W tym przypadku zależało nam z żoną na tym, by na poddaszu była nieco większa niż na parterze łazienka, tak by można było wstawić wannę, do której mieszkając w bloku byliśmy przyzwyczajeni - takowyż wynalazek zastaliśmy kupując nasze M3 i w sumie nie wyobrażamy sobie bez niego życia. Prysznic owszem wygodny, szybko można się odświeżyć, ale leżenie w wannie jeszcze z lampką jakiegoś dobrego wina i spokojną muzyczką - cud miód ;)

Na tak małej powierzchni domu jaka nas interesowała, niewiele mozna zmieścić na samym poddaszu, dlatego też uznaliśmy, że 3 pokoje: dwa mniejsze i jeden większy (to znaczy około 10 m2) w zupełności nam wystarczą. Jeden z nich będzie oczywiście królestwem córki, drugi większy to oczywiście nasza sypialnia, a w trzecim póki co plan na mini biuro z komputerem oczywiście, a jeżeli przyjdzie taka potrzeba, zaadoptuje się go dla kolejnego potomka... ale te plany to już tajemnica :D

wtorek, 28 czerwca 2011

Dodatkowy pokój i pracownia

Po ustaleniach związanych z kuchnią byliśmy juz prawie pewni, który projekt jest naszym ulubionym. Był jedynym sensownym i przemyślanym wyborem spośród tak wielu projektów oferowanych przez pracownię Studio Atrium - tak, bo projekty domów tej właśnie pracowni wzięliśmy pod uwagę. Wspominałem już o tym, że pracownię tę wybraliśmy już właściwie na samym początku ze względu na kilka ważnych czynników, które były dla nas bardzo istotne: cechujące się prostotą projekty domów z charakterystycznym tradycyjnym wyglądem, przemyślanym układem pomieszczeń oraz fakt, że firma ta cieszy się dobrą opinią, którą potwierdziło wielu znajomych naszych znajomych i ludzi wypytywanych przez nas na forach dyskusyjnych. Nie bez znaczenia był również fakt, że dokonując zakupu projektu mogliśmy skorzystać z rabatu, który moja żona "załatwiła" zamawiając katalog projektów bezpośrednio z ich strony internetowej.

Jak się potem okazało, profesjonalizm osób służących swą pomocą podczas doboru odpowiedniego projektu nie był przesadzony, dlatego i my możemy z czystym sercem dołączyć do znajomych naszych znajomych polecających tę pracownię innym będącym na etapie zakupu projektu. Linia telefoniczna, z której dóbr korzystaliśmy podczas zadawania chyba tysięcy pytań związanych z projektem domu naszych marzeń musiała się świecić na czerwono jeszcze długo po naszych rozmowach ;) I nikt nigdy nie potraktował nas z tak zwanego "buta". Na każde pytanie - a zracji tego, że zadawali je ludzie raczej mniej obyci z tematem budowania domu, było ich mnóstwo - otrzymywaliśmy zawsze rzetelne odpowiedzi.

Miałem pisać o dodatkowych kwestiach związanych z samym projektem, które przyczyniły się do jego wyboru, a tym czasem rozpisałem się trochę o pracowni, choć jest to poniekąd związane z tematem posta. Przechodzę zatem do sedna. Po kuchni przyszedł czas na bardzo istotny dla nas pokój na parterze. Dlaczego? Przemawiały za tym argumenty głównie przyszłościowe. Chcielibyśmy kiedyś zaadoptować ten pokój dla starszego już teścia, którego nie chcielibyśmy zostawiać pod opieką obcych ludzi w jego mieszkaniu, nie mówiąc już o domach opieki. W ten sposób problem, który może się wkrótce pojawić byłby rozwiązany. Ojciec posiadający swój własny pokój, bez konieczności chodzenia po schodach, miałby swobodny dostęp do kuchni i ubikacji na parterze. Z łatwością mógłby też wychodzić sobie na spacer do ogrodu. Kiedyś my też możemy mieć problem z chodzeniem po schodzach, stąd może ten pokój będzie w przyszłości potrzebny i nam. Póki co jednak pokój ten zaadaptowalibyśmy na pracownię żony, która uwielbia w miarę możliości czasowych uprawiać swoje hobby, lepiąc z gliny różnego rodzaju wazoniki, butelki, garnki... Lepsze niż w piwnicy światło dzienne będzie na pewno sprzyjało realizowaniu jej ukochanego hobby.

Kolejnym razem napiszę Wam jeszcze o układzie pomieszczeń na poddaszu, który też był dla nas cenny, a potem już przyznam się wreszcie, który to projekt zasłużył na miano zakładania o nim bloga ;)

piątek, 17 czerwca 2011

A gdzie kuchnia?

Powierzchnia domu, piwnica, garaż i studio projektowe były póki co najwazniejszymi ustalonymi przez nas wytycznymi podczas doboru odpowiedniego projektu. Nie mówiłem jeszcze nic o dachu, który z racji wielkości domu był raczej jednoznaczny: najprostszy, czyli dwuspadowy o kącie nachylenia 45 stopni zgodnym z wytycznymi naszego planu zagospodarowania przestrzennego. Wybraliśmy zatem przy okazji najtańsze z możliwych rozwiązanie.

Te wytyczne pozwoliły zawęzić listę projektów do kilkunastu pozycji. Kolejną ważną kwestią eliminującą kilka kolejnych projektów było ułożenie kuchni - chyba najwazniejszego pomieszczenia w całym domu - centrum kulturowo - gastronomicznego. Marzeniem mojej żony zawsze była dobrze oświetlona i ciepła kuchnia z widokiem od frontu domu. Skoro ustaliliśmy, że przy okazji domu naszych marzeń będziemy ich realizować jak najwięcej, nie mogło być inaczej i tym razem. Kuchnia od frontu - raz!

Po odrzuceniu kolejnych kilku projektów zaczął się nam powoli ukazywać nasz faworyt (prawdę mówiąc myślałem już o nim dużo dużo wcześniej). Za wyborem tego projektu przemówiła jeszcze jedna bardzo ważna kwestia związana z układem pomieszczeń na parterze i poddaszu - ale o tym następnym razem...

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Piwnica... tak czy nie?

W miarę upływu wolnego czasu, który oczywiście w większości spędzaliśmy z żoną na myśleniu, kombinowaniu, przesuwaniu pomieszczeń i przede wszystkim wyobrażaniu sobie, jak to będzie, jeżeli kuchnia będzie tu, łazienka tu, a pokój tam, zaczęły pojawiać się coraz to nowsze pytania związane z funkcjonalnością naszego przyszłego domu. Zanim jednak zaczęliśmy przesuwać pomieszczenia, pojawił się problem posiadania lub nieposiadania piwnicy.

Pamiętam swoich dziadków, którzy w swoim domku nie wyobrażali sobie życia bez piwnicy. W niej to składowane były wszystkie skarby dziadka: drewniano-tekturowe makiety miasteczek i zielonych pagórków, między którymi biegły porozkładane plastikowe tory. Przynajmnmiej dwa razy w roku dziadek starannie odkurzał swoje zbiory kolejek, uruchamiając je jednocześnie - ku wnuków uciesze :)
W tej samej piwnicy babcia przechowywała wszystkie najróżniejsze i najpyszniejsze przetwory - od powideł i dżemów, przez kompoty i owoce w cukrze, po ogórki, cukinie i papryki w zalewie... W tym kontekście mógłbym wrócić jeszcze na chwilkę do dziadka i jego drugiej kolekcji win i nalewek własnej produkcji, które wprawdzie jako dziecko nie miałem okazji kosztować, ale z opowiadań rodziców wiem, że były warte każdego grzechu ;)

Wiedziałem, że piwnica w naszym nowym domu byłaby bardzo dobrze zagospodarowaną powierzchnią. Razem z żoną również lubujemy się w tworzeniu własnych przetworów, eksperymentujemy także z różnego rodzaju nalewkami i pewnie moglibyśmy rozwinąć się w tych dziedzinach, gdyby pozwalały nam na to okoliczności, których raczej w przypadku ciasnego M3 brakuje.

Istotną kwestią w tym przypadku był oczywiście koszt budowy podpiwniczonego domu, który według przewidywań fachowców, może wzrosnąć o 10-15%. Zasięgnęliśmy wielu opinii i porad w tej kwestii. Już na wstępie odrzuciliśmy częściowe podpiwniczenie, gdyż było to rozwiązanie mało ekonomiczne. Odradzano nam także piwnicę w przypadku często podmakających gruntów lub wysoko zlokalizowanych wód gruntowych. Sprawdziliśmy to jednak z fachowcem oraz przeprowadziliśmy wywiad z okolicznymi sąsiadami. Okazało się, że taka sytuacja nam nie grozi - co było kolejnym argumentem za tym, by jednak pokusić się o budowę piwnicy.

Co najważniejsze, za posiadaniem piwnicy przemawiał podstawowy argument - nasz dom ma być FUNCKJONALNY. Tej funkcjonalności brakowało nam do tej pory w naszym M3, dlatego teraz chcieliśmy dokładnie zaplanować wszystko od A do Z.

Ważnym był również jeszcze jeden fakt: garaż na nasz samochodzik. Uznaliśmy z żoną, że szkoda poświęcać część naszej i tak niewielkiej działki na osobny, czy też "przyklejony" do domu garaż. Garaż zlokalizowany w piwnicy był dla nas rozwiązaniem idealnym.

I tak oto ostatecznie, po wielu namysłach i dyskusjach, zdecydowaliśmy się na projekt domu z piwnicą. Uff ;)

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Projektowe przymiarki

Mamy już działkę! Przyszedł więc czas na pierwsze przymiarki do projektu naszego wymarzonego domku jednorodzinnego. Okazało się, że to również nie będzie bardzo prosta sprawa. Kioski z gazetami zalane są różnego rodzaju katalogami z projektami domów, nie mówiąc już o tym, co dzieje się w internecie. Tu wyborom nie ma końca. Znaleźć można dosłownie wszystko, co tylko dusza zapragnie... no właśnie, ale czy ona sama wie, czego tak na prawdę chce i co najważniejsze, na cą duszyczkę stać? ;)

Rozpoczęliśmy więc z Małżonką przygodę z wertowaniem katalogów projektów, zawężając swój wybór najpierw do powierzchni, która z naszych wstępnych wyliczeń wynikających z możliwości i zapotrzebowania rodzinnego, nie będzie przekraczać 110m2.

Przemknęły nam przez ręce katalogi różnych pracowni projektowych, ale uchylę rąbka tajemnicy i powiem, że oboje mieliśmy już upatrzoną pracownię, której projekty domów były naszym zdaniem odpowiednie dla naszych potrzeb i wymagań - proste, nieprzekombinowane, stylistycznie nam odpowiadające, a co najważniejsze - bardzo ustawne, a przez to praktyczne.

Te dwa kryteria - powierzchnia i pracownia, pozwoliły nam ograniczyć się do kilkudziesięciu projektów, spośród których musielismy dokonać wyboru... I to znowu wbrew pozorom nie okazało się wybitnie proste. Dlaczego? O tym kolejnym razem ;)

piątek, 3 czerwca 2011

No to zaczynamy budowę...

... no nie do końca ;)

Na początku wypada się przedstawić - jestem Marek, przez przyjaciół nazywany Stawo, mam 36 lat, super żonę Małgosię i super córę Martę - lat 3. Mieszkamy w swoim własnym M3. Od zawsze moim i żony marzeniem był własny domek.

W ostatnim czasie podjęliśmy wspólną decyzję o tym, że podejmiemy się realizacji tego marzenia. Wszystko zaczęło się jeszcze w zeszłym roku, kiedy w nasze ręce, zupełnie przypadkiem wpadła działka - a to już przecież ogromny krok do sukcesu całego przedsięwzięcia.

Działkę tę nagrał nam nasz przyjaciel Maciej, którego z tego miejsca również chcę pozdrowić. Historia to zawiła, więc szybciutko wypunktuję:
1. Ciotka Maćka to już wiekowa kobieta, która nierzadko obraca się w towarzystwie innych przemiłych pań.
2. Jedną z nich jest równie sympatyczna pani Emilia, właścicielka "niewielkiego" poletka.
3. Maciek poinformowany przez nas o poszukiwaniach fajnej, uroczo położonej, z dala od miejskiego zgiełku, ale z dostępem do wszystkich mediów działki, przekazał tę informację ciotce, a ta zaczęła nakręcać swoją koleżankę Emilię.
4. Tutaj pomijam proces nakręcania...
5. W końcu spotkanie, rozmowa, ustalenia, kilka nocy... i ostatecznie notariusz, a zaraz po nim, nasza wymarzona działka ląduje w naszych rękach. Oto kilka zdjęć zrobionych na szybko:




No i w taki oto sposób rozpoczął się proces poszukiwania projektu wymarzonego domu. W tle strony jest już mała podpowiedź sugerująca, że wybór już za nami, ale o tym co to za projekt i jak go wybieraliśmy, napiszę w następnych postach ;)